26 marca 1945 roku kontrolowany przez komunistów Rząd Tymczasowy podjął uchwałę o utworzeniu Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Oparta na sowieckich wzorcach, elitarna formacja miała zostać skierowana do walki z niepodległościowym podziemiem. Wkrótce zaczęła pisać jedną z najczarniejszych kart polskiej historii.
„Najbardziej zajadłym obrońcą demokracji polskiej, najofiarniejszym, najbardziej uświadomionym jej żołnierzem jest i musi być – żołnierz KBW. On bowiem broni demokracji od najgroźniejszego wroga – wroga wewnętrznego” – podkreślał w 1946 roku gen. Konrad Świetlik, ówczesny dowódca Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Kiedy resortowy tygodnik „Na Straży” wybijał jego słowa na pierwszej stronie, podlegająca mu formacja powoli krzepła. W zamyśle mocodawców Świetlika miała się stać elitarną, bezwzględną i do bólu skuteczną jednostką, która rozprawi się z niepodległościowym podziemiem. Początki KBW były jednak wyjątkowo trudne.
Dezerterzy z KBW
O stworzeniu polskich wojsk wewnętrznych miał zadecydować bezpośrednio Stalin. – Podobne formacje istniały już w Związku Sowieckim. Potem zaczęły powstawać we wszystkich państwach satelickich. Miały wzmocnić narzucone przez Moskwę komunistyczne rządy – wyjaśnia dr Jarosław Pałka z Domu Spotkań z Historią. W Europie trwała jeszcze wojna, kiedy polski Rząd Tymczasowy podjął uchwałę o powołaniu KBW. Dokument został podpisany 26 marca 1945 roku, ciężar skompletowania nowej formacji zaś spoczął na Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Zarządzający resortem Stanisław Radkiewicz oparł korpus na żołnierzach, którzy jeszcze w październiku 1943 roku weszli w skład Samodzielnego Batalionu Szturmowego. W podlegającej Sowietom jednostce służyli m.in. weterani wojny domowej w Hiszpanii. Na jej czele stał płk Henryk Toruńczyk, niespełna dwa lata później mianowany pierwszym dowódcą KBW.