Ze wszystkich świadectw wyłania się przerażający obraz stanu zdrowia żołnierzy polskich po blisko dwuletnim okresie niewoli. Wielu opuszczało sowieckie turmy jako ciężko chorzy. Przybywali do gen. Andersa w strzępach wrześniowych mundurów, w których wzięto ich do sowieckiej niewoli, zwykle bez butów – pisze dr Marek Gałęzowski.
W dniu 4 sierpnia 1941 r. z celi moskiewskiego więzienia przy Łubiance wyprowadzono mężczyznę. Szedł o kulach – ciężko raniony we wrześniu 1939 r. podczas walk z Armią Czerwoną, wciąż z trudem się poruszał. Strażnicy – jak później wspominał – tym razem nie popychali go ani nie wykręcali mu rąk. Wprowadzony do eleganckiego gabinetu, został powitany przez szefa NKWD Ławrientija Berię, który zaproponował mu herbatę i papierosy, po czym zaczął się żalić na zdradzieckie postępowanie i niespodziewaną napaść na Związek Sowiecki przyjaznej dotychczas III Rzeszy. Ten, który nieco ponad rok wcześniej wnioskował o wymordowanie polskich oficerów przebywających w sowieckich obozach jenieckich, teraz mówił, że „trzeba żyć w zgodzie”. Tamtego sierpniowego popołudnia jednemu z nielicznych, którzy znaleźli się w sowieckich rękach po agresji ZSRS na Polskę 17 września 1939 r. i nie zginęli kilka miesięcy później z rąk NKWD, Beria oświadczył, że jest wolny. Tym oficerem był gen. Władysław Anders, dwa dni później mianowany przez Naczelnego Wodza WP gen. Władysława Sikorskiego dowódcą armii polskiej mającej powstać na obszarze imperium sowieckiego.
Gdzie gen. Haller?
Utworzenie armii było jednym z najważniejszych postanowień układu Sikorski-Majski zawartego 30 lipca 1941 r. przez rząd polski na uchodźstwie z ZSRS, niedawnym okupantem, sprawcą masowych zbrodni przeciwko przedstawicielom elit ziem wschodnich Rzeczypospolitej i nie mniej zbrodniczych deportacji dziesiątków tysięcy jej obywateli. Żołnierzami tego wojska mieli zostać obywatele polscy dotychczas więzieni w państwie sowieckim, których władze – chcąc nie chcąc – zobowiązały się uwolnić.