Do domu idziemy się ogolić, wykąpać, spojrzeć na śpiące dzieci, cudem będzie jeśli zamienimy parę słów - piszą o swojej służbie funkcjonariusze Służby Więziennej. Podczas gdy inne służby mundurowe zakończyły protest porozumieniem, SW ogłasza "bunt". Sypią się masowe zwolnienia lekarskie, nie pomogło nawet zapewnienie o podwyżkach, złożone przez Patryka Jakiego. - Pieniądze to jedno, ale my pracujemy w skandalicznych warunkach - odpowiadają. Jak wygląda praca w SW? Opowiadają sami funkcjonariusze.
Protest służb mundurowych wywołał spore zamieszanie w całej Polsce. Kiedy pojawiły się masowe zwolnienia lekarskie w policji, w MSWiA rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie rozwiązania problemu. Gdy liczba funkcjonariuszy na zwolnieniach przekroczyła 30 proc. wszystkich zatrudnionych, udało się podpisać porozumienie. Większość policjantów, a także strażaków, którzy również protestowali, wróciła do pracy. Nie zrobili tego jednak funkcjonariusze SW. U nich fala zwolnień po ogłoszeniu porozumienia się nasiliła.
- Mamy dość tego, że osadzeni są lepiej traktowani, niż my. Jesteśmy za murami, więc nas nie widać. Nie widać, że jemy posiłek w biegu, że kogutkowy (strażnik na wieży wartowniczej - red.) przez 12 godzin nie ma możliwości nawet się wysikać - mówi Kamil, strażnik z siedmioletnim stażem. - Sam mam 200 wypracowanych nadgodzin, które już dawno powinien odebrać, ale nie mam takiej możliwości. Wszystko działa jedynie w teorii, więc czas, żeby powiedzieć "dość" - dodaje.