Z Romanem Jakimem, przewodniczącym Sekcji Krajowej Przemysłu Lotniczego NSZZ „Solidarność”, rozmawia Mariusz Kamieniecki
Miały być kary za zakończenie przez polski rząd – bez wyłaniania oferenta – przetargu na śmigłowiec wielozadaniowy dla polskiej armii, jednak sprawy zaczynają układać się po naszej myśli…
– Rzeczywiście, informacja Prokuratorii Generalnej, że spółki koncernu Airbus Helicopters cofnęły wezwanie na arbitraż wniesione w grudniu ubiegłego roku przeciw Polsce w sprawie zerwanego kontraktu na francuskie śmigłowce Caracal, brzmi optymistycznie. Sprawy – zresztą zgodnie z oczekiwaniami – zaczynają się układać po naszej myśli. Oczywiście, sądy arbitrażowe czy inne kierują się swoimi kryteriami czy zasadami, ale w Sekcji Krajowej Przemysłu Lotniczego NSZZ „Solidarność” od samego początku – jak pan redaktor dobrze wie – byliśmy przekonani, że sposób prowadzenia procedury przetargowej przez Ministerstwo Obrony Narodowej za czasów rządów koalicji PO – PSL, kiedy resortem kierował Tomasz Siemoniak, był, delikatnie rzecz nazywając, niewłaściwy. Zasady i kryteria, które zostały przedstawione do przetargu ogłoszonego w 2012 roku, i odrzucenie – już na samym początku – producentów, zakładów PZL Mielec i PZL Świdnik, to wszystko było dla nas rażącym naruszeniem procedury przetargowej. Sądzę, że gdyby Mielec i Świdnik skarżyły się, że przetarg na śmigłowiec wielozadaniowy dla polskiej armii został rozstrzygnięty na korzyść Airbusa, to wynik prawdopodobnie byłby pozytywny dla polskich zakładów.