Łódzcy radni PiS dziś zaapelowali do prezydent miasta, by przeprowadziła pilną inwentaryzację w całej przestrzeni miejskiej. Chodzi o zlokalizowanie oraz usunięcie tablic, które mogłyby propagować system totalitarny. Politycy innych partii działania PiS komentują krótko: "szaleństwo bez żadnej metody".
Po ulicach przyszedł czas na architektoniczne detale - zgodnie z ustawą tzw. dekomunizacyjną, z przestrzeni miejskiej zniknąć mają obeliski, pomniki i tabliczki, które mogłyby upamiętniać ustrój "słusznie miniony". W myśl tej idei radni PiS dziś zaapelowali do prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej, by w całym mieście podobnych tablic poszukała. A konkretnie, by to zadanie zleciła odpowiednim służbom. - Nasz apel jest jak najbardziej aktualny, a prezydent Zdanowska powinna wziąć się za tę sprawę jak najszybciej - mówił Łukasz Magin. - Wszystko dlatego, że jeśli takie tabliczki, propagujące komunizm, usunie się przed 31 marca, koszty tej operacji pokryje skarb państwa. Natomiast, jeśli tabliczki w kwietniu nadal będą wisieć, decyzję o ich przymusowym usunięciu wyda wojewoda. I wtedy koszty obciążą już właściciela danej posesji - przekonywał radny PiS.
Jak dodał, radnym opozycji udało się zlokalizować cztery sporne tablice, do miasta należy wyszukanie kolejnych. - Chcielibyśmy, by pani prezydent Zdanowska poinformowała nas, co zostało w tej sprawie zrobione - mówi Magin. - By nie powtórzyła się sytuacja z dekomunizacją ulic, gdy Rada Miejska przez cały rok była bezczynna i nazw ulic nie zmieniała, a potem przedstawiciele PO i SLD mieli pretensje do wojewody, że zrobił to, co mu nakazywało prawo - podkreśla radny PiS.