Wojna gruzińsko-rosyjska z 2008 r. pozostawiła po sobie wiele niezagojonych ran i jeden przemilczany problem. Na terytorium samozwańczych republik wspieranych przez Rosję pozostali Gruzini. Ich los był nie do pozazdroszczenia.
Umówiłem się z Anną, dziennikarką telewizji Alania, pod pomnikiem Stalina, który ominęły ładunki bomb kulkowych spadających na centrum Gori. Plac zajmowały teraz TIR-y z pomocą humanitarną z Włoch oraz wozy strażackie.
Miasto pełne było uchodźców z Osetii i ze wsi przylegających do granicy osetyjsko-gruzińskiej. W Tbilisi ludzie coraz częściej przebąkiwali, że można, a nawet trzeba usunąć ten pomnik.
– Długo tak będzie stać? – spytałem Annę, rodowitą mieszkankę Gori. Oczywiście się oburzyła.
– To symbol naszego miasta – odparła bez zrozumienia dla moich wątpliwości. – On będzie tu stać zawsze.