Jestem twórcą spełnionym, udało mi się ziścić marzenie swojego życia – zekranizować Trylogię. Zostawiam też parę filmów, które ciągle są i chcą być oglądane – mówi PAP Jerzy Hoffman. Jeden z najważniejszych polskich reżyserów, twórca takich filmów, jak „Pan Wołodyjowski”, „Potop”, „Trędowata” i „Znachor”, we wtorek 15 marca kończy 90 lat.
Jerzy Hoffman urodził się w Krakowie 15 marca 1932 r., w zasymilowanej rodzinie żydowskich lekarzy, prowadzących praktykę w Gorlicach. Wybuch wojny i antysemickie działania nazistowskich Niemiec zmusiły rodzinę Hoffmanów do ucieczki na wschód. Niedługo potem, w 1940 r., ośmioletni Jerzy został wywieziony z rodziną na Syberię. Do Polski wrócił dopiero po zakończeniu wojny.
"Paradoksalnie żyję tylko dlatego, że zostaliśmy wywiezieni na Syberię" – wyznał przed laty reżyser w rozmowie z Piotrem Pazińskim. Ta część rodziny, która pozostała pod okupacją niemiecką, w większości padła ofiarą Holokaustu. Doświadczenie pobytu na Syberii miało niebagatelny wpływ na rozwój dorastającego nastolatka. "W środowiskach dziecięcych, a zwłaszcza w tamtym, syberyjskim, siła i odwaga decydują o autorytecie. Cztery razy zmieniałem szkoły, ponieważ czterokrotnie zmieniały się miejsca naszego zesłania. Cztery razy byłem nowy. Rosjanie wyżywali się na ewakuowanych z różnych republik - delikatnych, wrażliwych, jak np. dzieciaki z inteligenckich leningradzkich rodzin. Ja byłem Polakiem. Byłem inny. Byłem obcy" – takie wspomnienie Hoffmana znalazło się w poświęconej mu książce autorstwa Marty Sztokfisz "Jerzy Hoffman. Gorące serce".
Po powrocie do Polski kontynuował naukę i pięć lat później w Bydgoszczy zdał maturę, po której chciał podjąć studia reżyserskie. Jednak by zdawać na Wydział Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi, trzeba było mieć ukończone już inne studia. Dlatego też skierował się w stronę ZSRS i podjął je we Wszechrosyjskim Państwowym Instytucie Kinematografii w Moskwie. "Wyjechałem do Moskwy, do WGIK-u. Tam właśnie zaprzyjaźniłem się z Edwardem Skórzewskim, z którym pracowałem przez długie lata. Razem ze mną na jednym roku była Marta Meszaros i nieżyjący już niestety wybitny reżyser litewski Vytautas Zalakiaviczius" – wspominał w wywiadzie dla czasopisma "Midrasz".