Polacy zasiadali właśnie do wigilijnej kolacji, gdy za oknami zaczęła jaśnieć łuna pożarów. Napastnicy pojawili się nagle i zaskoczyli swoje ofiary. Krzyki przerażenia i odgłosy wystrzałów momentalnie rozległy się w całej wsi. Ihrowica - tam w przeddzień Bożego Narodzenia 1944 r. brutalnych mordów dokonała Ukraińska Powstańcza Armia.
Był mroźny, wigilijny wieczór 1944 roku. Trwała wojna, a nad okolicą - po wypędzeniu Niemców - znów panowali Sowieci. Rodzina Białowąsów zasiadała właśnie to wigilii. Matka Jana Białowąsa niosła do stołu talerze i opłatek. Nagle od strony wsi ciszę przerwała seria z karabinów, po nim rozległ się dźwięk kościelnego dzwonu. "Dzieci, uciekajmy bo mordują!" - krzyknęła kobieta. Talerze roztrzaskały się o podłogę.
17-letni Jan Białowąs otworzył okno i pomógł wyskoczyć na zewnątrz członkom swojej rodziny. Następnie wszyscy ruszyli w stronę sąsiedniego gospodarstwa, wpadli do obory i skryli się na strychu.