Zakończenie I wojny światowej na froncie wschodnim dla wielu Polaków wcale nie oznaczało końca walk. Na terytorium byłego imperium carów istniały polskie oddziały, wspierające białych Rosjan w walce z bolszewikami. Jednak głównym celem ich powołania była chęć ocalenia jak największej liczby polskich żołnierzy, których koniec wojny zastał w Rosji.
Żołnierze polskich oddziałów walczących w rosyjskiej wojnie domowej dążyli do jednego: wyrwać się z Rosji, by wrócić do wolnej już ojczyzny. To pragnienie powrotu do Polski wydawało się prawie niemożliwe do spełnienia, gdyż żołnierze należeli do polskich formacji, które znalazły się na Syberii i dalekiej rosyjskiej północy, niemalże pod kołem podbiegunowym. Jednak nie arktyczny klimat był tutaj największym problemem, lecz krwawa wojna domowa, która wybuchła po bolszewickim zamachu stanu w listopadzie 1917 roku, określanym jako rewolucja październikowa.
Przejęcie władzy przez bolszewików bardzo skomplikowało sytuację trzech polskich korpusów, które tworzono z myślą, że będą walczyć u boku armii rosyjskiej przeciwko Niemcom. W sierpniu 1917 roku na Białorusi sformowano I Korpus Polski gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego. Kolejne dwa powstały już na początku 1918 roku na Ukrainie. W skład II Korpusu Polskiego weszli żołnierze II „Żelaznej” Brygady Legionów Polskich, którzy przedarli się przez linię frontu pod Rarańczą. Była to reakcja na wieść o traktacie brzeskim zawartym przez państwa centralne z bolszewikami. Legioniści nie mogli zaakceptować postanowień, które m.in. oddawały Chełmszczyznę Ukrainie. Na czele II Korpusu stanął dotychczasowy dowódca II Brygady, gen. Józef Haller. III Korpusem dowodził gen. Eugeniusz de Henning-Michaelis. Trzeba jeszcze wymienić oddziały kpt. Stanisława Skrzyńskiego, często nazywane IV Korpusem Polskim, stacjonujące w Odessie. Wielu żołnierzy tych korpusów w niedalekiej przyszłości znajdzie się aż na wschodniej granicy rosyjskiego imperium.