- Jednego dnia zastałam dziecko śpiące na krześle, z głową opartą o ścianę. Można w takich warunkach leczyć pacjentów w trakcie działań wojennych, ale nie w cywilizowanym społeczeństwie - mówi dr Lidia Popek, ordynator Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. W kolejce tylko do tego szpitala czeka kilkudziesięciu młodych pacjentów.
- Wszyscy pacjenci, których przyjmujemy, to dzieci i młodzież w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. Czyli chcących się zabić, albo dokonujących takiego samookaleczenia, że wymagają leczenia w szpitalu - dodaje dr Popek.
O trudnej sytuacji można jednak mówić w całej dziecięcej psychiatrii, ponieważ podobna jest w innych miastach.
- Lekarze w innych oddziałach są gotowi złożyć wypowiedzenia, ponieważ nie są w stanie zapewnić pomocy takiej liczbie pacjentów, a tego się od nich oczekuje - powiedziała Barbara Remberk, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży.