W trakcie budowy gazociągu w lesie pod Kędzierzynem-Koźlem (Opolskie) prywatna firma saperska znalazła ponad 1200 różnego rodzaju pocisków, bomb i amunicji z czasów II wojny światowej. Wojsko uważa, że sposób zabezpieczenia pocisków przez firmę był niezgodny ze sztuką. Dlatego żołnierze sami wzięli się za wywóz niebezpiecznych przedmiotów na poligon. Sprawą zajęła się prokuratura.
Na prawdziwy arsenał z czasów drugiej wojny światowej trafiono podczas budowy gazociągu. Przedsiębiorstwo odpowiedzialne za budowę wynajęło prywatną firmę saperską, która znalazła łącznie ponad 1200 bomb lotniczych, pocisków rakietowych, pocisków do granatników, min i pocisków artyleryjskich odłamkowych.
Wszystkie te przedmioty, odkryte na sporym obszarze, były składowane w prowizorycznym magazynie - a de facto w dole wykopanym - na terenie budowy. Niewybuchy ułożone były w stos, jeden na drugim. Pilnowała ich firma ochroniarska. Wojskowi uważają, że sposób, w jaki działa firma saperska wynajęta przez inwestora, jest sprzeczny z prawem i naraża na niebezpieczeństwo postronne osoby.