Berlin chce polubownie rozwiązać sprawę odpadów nielegalnie wywiezionych do Polski. Rząd w Warszawie na razie nie wycofuje jednak pozwu do unijnego Trybunału w tej sprawie.
Tuplice, Stary Jawor, Sobolew, Gliwice, Sarbia, Bzowo i Babin – to miejsca, gdzie według polskiego Ministerstwa Klimatu i Środowiska od lat zalega 35 tysięcy ton odpadów nielegalnie przywiezionych z zagranicy, przede wszystkim z Niemiec. Po wielu bezowocnych apelach do niemieckich władz federalnych i regionalnych o usunięcie tych odpadów zgodnie z przepisami UE, w zeszłym roku poprzedni polski rząd Zjednoczonej Prawicy złożył skargi na Niemcy do Komisji Europejskiej oraz do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Teraz wygląda na to, że Niemcy gotowi są uprzątnąć z Polski nielegalne odpady – a przynajmniej większą ich część. Pod koniec marca polska minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska poinformowała, że jeszcze w tym roku niemiecki kraj związkowy Saksonia ma usunąć 20 tys. ton odpadów zalegających od 2015 roku w Tuplicach w województwie lubuskim, w pobliżu granicy z Niemcami. To efekt prowadzonych od trzech miesięcy rozmów ze stroną niemiecką na różnych szczeblach. – Postanowiliśmy wrócić na drogę dialogu – przekonywała Hennig-Kolska na konferencji prasowej.