- Jesteśmy na skraju załamania nerwowego - mówią funkcjonariusze z Aresztu Śledczego w Łodzi. Rekordziści mają na koncie nawet po 1000 nadgodzin.
– Zabieram córkę do przedszkola. Po drodze rozmawiamy o Piotrusiu Króliku i Śwince Pepie. Potem idę do pracy, gdzie jestem opluwany, popychany. Staram się nie pamiętać. Po pracy, jakby nigdy nic, siadam z dziećmi i bawimy się lalkami. Trzeba mieć mocną psychikę, żeby się odciąć – opowiada funkcjonariusz straży więziennej z działu ochrony w Areszcie Śledczym w Łodzi.
Ojciec trzech kilkuletnich dziewczynek: – O osadzonych muszę wiedzieć wszystko. Znam dokładnie opisy tego, co pedofil robił kilkuletnim maluchom. Muszę pilnować, żeby inni osadzeni mu nic nie zrobili. Jak spróbuje podciąć sobie żyły, czy się powiesić, to też będzie moja wina. A potem wracam do moich dzieci i muszę się uśmiechać, jakby nigdy nic budować wieże z klocków Lego.