Oferując Ameryce stałą bazę na swoim terytorium, bez informowania o tym sojuszników z NATO, Polska świadomie wykorzystuje osobisty zapał Donalda Trumpa do wchodzenia w dwustronne układy i jego otwartą niechęć do Sojuszu Atlantyckiego. Ale europejscy politycy i natowscy sztabowcy potraktowali takie zachowanie Warszawy jak nielojalność, pisze David M. Herszenhorn z POLITICO.
To, co w propozycji Warszawy może okazać się dla amerykańskiego prezydenta najbardziej atrakcyjne, to dwustronny charakter proponowanej umowy: oferta złożona Waszyngtonowi przez Warszawę pozostaje poza strukturami NATO i Unii, które Trump wyśmiewał jako uciążliwe i przynoszące więcej korzyści Europie, niż Ameryce – w każdej dziedzinie, od bezpieczeństwa po handel.
Jednak to samo co w tym planie jest pokusą nie do odparcia dla samozwańczego Wodza Dobijania Targu, czyni go wyjątkowo trudnym do przyjęcia dla sojuszników z NATO i Unii. Obie wspólnoty prowadzą wobec Rosji ściśle skoordynowaną politykę, na którą składają się sankcje ekonomiczne i rozmieszczanie wojsk, a która ma pokazać jednolite stanowisko Zachodu po inwazji Moskwy na Ukrainę i aneksji Krymu w 2014 r.