Francuskie służby badają sprawę rosyjskiej ingerencji w ostatnie uliczne protesty. Prokremlowskie konta na portalach społecznościowych miały wpływ na charakter zamieszek.
Według Alliance for Securing Democracy (przyp. red. jednostka monitorująca działalność prorosyjską) około 600 kont na Twitterze, promujących poglądy Kremla, angażowało się w sytuacje wewnętrzną Francji. W celu uzyskania większego rozgłosu, posługiwały się one oznaczeniami za pomocą hasztagów #giletsjaunes, czyli francuskiej nazwy ruchu "żółtych kamizelek" Yellow Vest. Jak poinformował w niedzielę minister spraw zagranicznych Jean-Yves Le Drian, służby bezpieczeństwa wnikliwie przyglądają się całej sytuacji.
Moskwa została publicznie skrytykowana za wykorzystywanie mediów społecznościowych do wywarcia wpływu na opinię publiczną podczas wyborów w Stanach Zjednoczonych oraz innych państwach. Próba użycia fake newsów, a także bezpośrednich cyberataków w celu ingerencji w francuską kampanię wyborczą w 2017 roku nie powiodły się. Mimo nie udanych działań, Rosja nie zrezygnowała ze swojej ingerencji online.