„Gazeta Wyborcza” drąży kolejne wątki afery KNF. Ujawnia podejrzane podobieństwa sytuacji, w jakiej znaleźli się Leszek Czarnecki i Zygmunt Solorz. Obaj posiadają banki. Obaj byli w kłopotach. Ale tylko jeden nie zgodził się na zatrudnienie prawnika Kowalczyka. I tylko jeden ma kłopoty. Co z tego wynika?
Gdy dziennikarze „Gazety Wyborczej” ujawniali aferę KNF, z pewnością mieli satysfakcję nie tylko czysto dziennikarską. To nie jest zwykła gazeta, ale medium znienawidzone przez rządzących jak żadne inne, którym kierował i formalnie kieruje dalej Adam Michnik, będący dla prawicy pisowskiej diabłem wcielonym. Zniszczenie „Wyborczej” to obok zniszczenia Tuska jedna z dwóch życiowych ambicji Jarosława Kaczyńskiego. Dlatego jedną z pierwszych decyzji nowych władz było pozbawienie „Wyborczej” jakichkolwiek reklam spółek skarbu państwa. Dziś trafiają do drugorzędnych prawicowych tygodników o nieporównywalnym z „Wyborczą” potencjale marketingowym, ale na wyścigi zaspokajających oczekiwania władzy.