Trzy główne przyczyny problemów praktycznej realizacji Wojsk Obrony Terytorialnej, to: zła koncepcja ogólna, zbyt duże wymogi wobec kandydatów oraz upolitycznienie.
Problem pierwszy objawił się już w postaci wydzielenia WOT jako osobnego rodzaju wojsk. Nie można było popełnić większego błędu na samym początku. W naszych realiach te Wojska powinny być częścią Wojsk Lądowych. To rozwiązałoby cały szereg problemów kadrowych, ambicjonalnych, logistycznych i zmniejszyło możliwość upolitycznienia tej formacji. Zwłaszcza jakby to była po prostu służba oparta na szkoleniach, a nie tromtadracja i napinanie się.
WOT skanibalizowało kadry z wojsk operacyjnych, a oświadczenia ambicjonalne polityków trudne do wyjaśnienia bez konsultacji psychiatrycznej, spotęgowały błąd założycielski. Chęć uczynienia z ochotników „leśnych-komandosów”, którzy mieliby zwalczać „Specnaz” to błąd w metodzie.
WOT obdarowano najnowszym uzbrojeniem (czy raczej obietnicą jego przydzielenia), czym zakłócono ciągłość rotacji sprzętu w Wojsku. W konsekwencji w cenie Wojsk Specjalnych osiągnięto próżnię. O tysiącu dronów nie wspominamy przez litość. Problem efektywności i skuteczności wydawania pieniędzy w tym kontekście jest sprawdzianem dla całego pomysłu i jego praktycznej realizacji.