Nie ma innej alternatywy do zapewnienia obronności państwa, chyba że zgodzimy się na przywrócenie Zasadniczej Służby Wojskowej. Co oznacza przymus dla męskiej części populacji, a to powoduje natychmiast pytania o równouprawnienie? Proszę sobie bowiem wyobrazić, że dzisiaj istnieje dość istotny odsetek Kobiet, które chciałyby iść do Wojska! Dlaczego mamy tym obywatelom (tak, Kobieta to też człowiek i obywatel!) zabraniać spełniania tego zaszczytnego obowiązku? W Wojsku potrzeba pielęgniarek, poza tym w niektórych sferach Kobiety są po prostu lepsze. Co innego służba bojowa, jednak jeżeli ktoś spełnia wymagania – to dlaczego nie? Jest równouprawnienie, czy go nie ma? Jeżeli jest to WSZYSCY OBYWATELE powinni mieć dokładnie takie same prawa i obowiązki.
W proponowanym modelu „wykupywania się” od służby wojskowej, na pewno byłoby wiele niezadowolenia w społeczeństwie. Jednak również na pewno wzrosłaby dzietność Kobiet oraz pojawiłyby się pieniądze umożliwiające sfinansowanie zatrudnienia większej ilości Żołnierzy Zawodowych – i o to w tym pomyśle na pierwszym miejscu najbardziej chodzi. W zależności od skali „wykupywania się”, zwłaszcza jakby opłata była progresywna np. 2 lub 3 proc. więcej do podstawy opodatkowania w podatkach osobistych, mielibyśmy jak szacowano co najmniej około 4 mld zł (mniej więcej 10 proc. wartości dotychczas zbieranych podatków od osób fizycznych) lub więcej.
Do tego oczywiście pojawiliby się również Żołnierze ochotnicy, który można byłoby wykorzystać w czasie pokoju do różnych zadań, w tym służb wartowniczych i po prostu szkolić! Byliby też „przymusowi ochotnicy” i „pragmatycznie ochotnicy”, którzy nie muszą nosić broni, ale mogą wykazać się w pracy na rzecz obronności. W Wojsku zawsze jest co robić, a już samo przyzwyczajenie cywilów do obowiązków i wykonywania rozkazów ma swoją wartość. To jest bardzo ważne i powinno mieć swój początek już w wychowaniu szkolnym (np. ultra ważna rola harcerstwa i szkół z profilami wojskowymi).