Choć w okresie trzech ostatnich lat wprowadzono co najmniej cztery istotne dla obronności i korzystne nowelizacje ustaw, to głównym grzechem obecnej ekipy pozostaje brak zaktualizowanych dokumentów strategicznych w zakresie bezpieczeństwa narodowego - pisze dr Artur Jagnieża.
Jeśli strategia nie jest wszystkim, to wszystko bez strategii jest niczym. Przesłanie takie powinno przyświecać codziennym działaniom kierownictwa resortu obrony narodowej. Tymczasem MON wkracza w ostatni rok obecnej kadencji parlamentu nadal bez zaktualizowanej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego RP i wynikającej z niej Strategii obronności będącej strategią sektorową. Niewątpliwie to główny grzech aktualnego systemu zarządzania polską obronnością, ponieważ po trzech latach obecnej kadencji parlamentu państwo polskie nadal nie posiada zaakceptowanej przez władze konstytucyjne zaktualizowanej wizji strategicznej w tak ważnej kwestii, jaką jest bezpieczeństwo narodowe.
W efekcie tego mankamentu ważne decyzje dotyczące polskiej obronności zapadają w sposób nieformalny poza obowiązującymi procedurami (vide casus próby zakupu fregat Adelaide), lub co gorsza podejmowane są pod wpływem wymuszonej presji na decydentach (vide aktualne negocjacje ze stroną amerykańską w spawie pozyskania systemu Homar). W obszarze obronności mamy zatem po trzech latach kadencji nieefektywny system zarządzania, na który nakłada się permanentny stan niestabilności kadrowej (w trzy lata zafundowano nam dwóch ministrów obrony narodowej, blisko dziesięciu sekretarzy lub podsekretarzy stanu, czterech prezesów PGZ! oraz trzech Szefów Sztabu Generalnego WP), połączony z przygotowaniem merytorycznym części członków kierownictwa MON (vide pozytywne przykłady obecnych i byłych wiceministrów takich jak Tomasz Szatkowski, Michał Dworczyk czy Dominik Smyrgała) i jednocześnie przeplatany elementarną niekompetencją.