Za każdym razem, gdy mijam napis z nazwą "Bydgoszcz", czuję, że to mój dom. Nieprzerywalnie od 1920 r., aż do śmierci - mówi Maksymilian Kasprzak.
- 3 października skończę 99 lat. Urodziłem się w Szczecinie, ale mieszkałem tam tylko kilkanaście miesięcy. Moi rodzicie Antoni i Zofia w 1920 r. musieli się zadeklarować, czy przyjmują obywatelstwo niemieckie czy zachowują polskie. Wybrali polskie i wspólnie osiedliliśmy się na stałe w Bydgoszczy. Zamieszkaliśmy przy ul. Gdańskiej 89. Ojciec, który wcześniej pracował w stoczni Vulcan, w nowym mieście został kowalem w PKP i rewidował wagony. Mama natomiast prowadziła gospodarstwo domowe. W 1927 r. wstąpiłem do Szkoły Podstawowej przy ul. Świętojańskiej. Dziewczęta uczyły się w jednej części gmachu, a chłopcy w drugiej. Później trzy lata uczyłem się w Szkole Wydziałowej przy ul. Konarskiego, a następnie w Handlowej. W 1935 r. podjąłem pracę w biurze adwokackim Romana Nowaka przy ul. Długiej 32. Pisałem na maszynie, dostarczałem akta sądowe i togę. Co tydzień musiałem też zgłaszać się do mojego pracodawcy i zdawać egzamin ze znajomości różnych przepisów prawnych.