Prawie każdy z nas zna historię zmagań polskiego żołnierza na niemal każdym froncie II Wojny Światowej. Jednakże są jeszcze obszary historii tamtych czasów, które są mało znane dla szerszego grona, które stanowią doskonały przykład, że w tamtych czasach nic nie było proste ani tym bardziej oczywiste. Dziś chciałbym wam przybliżyć historię żołnierzy, którzy mimo noszonego orzełka na berecie czy furażerce oraz polskich dokumentów, nie byli Polakami i co dziwniejsze, nigdy nie byli polskimi obywatelami. Dziś takie działanie wydaje się to mocno kontrowersyjne, ale ówcześni dowódcy często nie mieli innego wyjścia. Jakbyśmy to dziś określili, próbowano grać takimi kartami, jakimi obdarzył ich los. Takie wtedy były okoliczności i często musiano wybierać niestandardowe rozwiązania problemów.
W trakcie zmagań wojennych Polskie Siły Zbrojne stanęły przed ciężkim wyzwaniem, jakim było, uzupełnianie strat w zasobach ludzkich w wyniku starć z siłami III Rzeszy. Podczas kampanii francuskiej roku 1940 do Polskiej Armii wstąpiło ok.7 tys. Polaków przebywających wtedy we Francji. Jednocześnie nasze straty wyniosły, wg różnych źródeł, ok. 2 do 4 tysięcy poległych i ok. 5 tys. rannych, z których to duża część już nigdy nie wróciła do służby w pierwszej linii. Dodajmy do tego ok. 12 tys. żołnierzy 2 Dywizji Strzelców Pieszych, która nie chcąc dostać się do niemieckiej niewoli, w całości przebiła się do neutralnej wówczas Szwajcarii, gdzie zostali internowani aż do końca wojny. Na tym prostym przykładzie widać, że straty wojenne PSZ były bardzo bolesne i stanowiły duży problem dla dowództwa. Niestety kwestia uzupełnień tych strat była, jakbyśmy to dziś powiedzieli, dość ekstremalnie trudna. Uzupełniania z terenów okupowanej Polski, naturalnie nie wchodziły w grę, więc musiano szukać rekrutów w innych krajach.