Zbigniew Bujak upomniał się 15 sierpnia 2024 roku na łamach GW o fundamentalne prawo żołnierza do dobrego dowodzenia przypominając, iż Wojsko Polskie „służy do walki zbrojnej z żołnierzami przeciwnika”. Tymczasem wpisanie do ustawy o obronie Ojczyzny norm dopuszczających jego użycie w czasie pokoju wprowadza ową klarowną formułę do strefy półmroku interpretacji.
Cecha tyranów
Bujaka przeraziło „już samo wymienianie jednym tchem Sił Zbrojnych, Policji i Straży Granicznej w kwestii używania broni”. Przywołał sugestywne obrazy żołnierzy wojska „ludowego”, jak - w szyku z Milicją Obywatelską – pacyfikowali Poznań, Gdańsk, Gdynię, Szczecin, a na końcu – cały kraj.
Bujak, któremu życiorys pozwolił na uchwycenie zagrożenia z dwóch perspektyw (spadochroniarza elitarnej dywizji desantowej oraz represjonowanego lidera robotniczego buntu), jak nikt inny ma prawo do dramatycznego apelu: „Trzeba coś zrobić ze zwolennikami przerabiania armii na formację policyjną. Niech ta skłonność pozostanie cechą dyktatorów i tyranów.”
Nowy „regulamin zabijania” narusza Konstytucję RP oraz Konwencję o Ochronie Praw Człowieka. 31 organizacji pozarządowych przestrzegło, że gwarancją stosowania broni palnej jest odpowiedzialność karna; „Gdy odpowiedzialność ta zniknie, ryzyko, że reguły będą łamane, radykalnie wzrośnie”. I kategoryczny sąd profesora Włodzimierza Wróbla: „Otwieramy więc przestrzeń bez reguł, która staje się zagrożeniem także dla tych, którzy broń mają w rękach”.