W sierpniu 1992 roku tłum neonazistów i chuliganów z sąsiedztwa urządził polowanie na wietnamskich i romskich uchodźców w Rostocku-Lichtenhagen. Pogrom był porażką dla polityki, której skutki są odczuwalne do dziś.
Wraz z materiałem zapalnym wpadającym przez rozbite szyby pojawił się strach przed śmiercią. „Słonecznikowy dom” stawał w płomieniach. Stu Wietnamczków, pełnomocnik ds. obcokrajowców miasta Rostock oraz ekipa telewizyjna znaleźli się w pułapce. Jest 24 sierpnia 1992 roku. To już czwarty dzień rasistowskiego pogromu w schronisku dla azylantów i wietnamskich pracowników kontraktowych we wschodnioniemieckim mieście portowym Rostock. Lichtenberg jest gęsto zaludnioną nową dzielnicą miasta. Dominują tam ogromne wielopiętrowe budynki mieszkalne oddające urok nieistniejącej już socjalistycznej republiki robotniczej. Schronisko dla obcokrajowców jest ozdobione kolorowymi płytkami z motywem słoneczników. Teraz „słonecznikowy dom” płonie. Ekipa telewizyjna filmuje rozgrywające się w ośrodku dramatyczne sceny. Ogień, gryzący dym, pozamykane drzwi, chaos i bieganina, sytuacja bez wyjścia.