Atak Rosji na kraje bałtyckie wcale nie jest wykluczony. Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta: bo może. Ma kilka opcji, które można nazwać Planem IA, Planem IB, IIA i IIB. To oczywiście tylko nasze założenia, ale kiedy się im bliżej przyjrzeć, brzmią prawdopodobnie.
Gen. mjr Wadim Skibicki, zastępca szefa GUR, czyli ukraińskiego wywiadu, udzielił wywiadu tygodnikowi „The Economist”. Uwagę mediów przykuły te zdania: „Patrząc na ewentualne zakończenia wojny, można stwierdzić, że zwycięstwa na polu walki mogą nie wystarczyć. Nawet jeśli Ukraina zdoła wypchnąć rosyjskie wojska ze swojego terytorium, wojny takie jak ta ostatecznie kończą się traktatami”.
Dziennikarze elegancko to wypaczyli: Skibicki powiedział, że nie zwycięstwo na polu walki zdecyduje o pokoju, ale negocjacje i traktat. Porównajcie i dostrzeżcie subtelne różnice, w relacjach znikł np. tryb przypuszczający. A to nie wszystko. Skibicki dodał: „Obie strony walczą o najdogodniejsze pozycje (wyjściowe do negocjacji), ale rozmowy mogą się zacząć najwcześniej w drugiej połowie 2025 r., jak się to ogólnie ocenia. Do tego czasu Rosja też doświadczy poważnych wyzwań, np. z dostawami uzbrojenia, którego braki może bardzo odczuć wiosną 2026 r. z powodu niedoboru materiałów i inżynierów”. O tym już się media nie zająknęły, a to bardzo ważne. Więcej napiszemy wkrótce.