Zdjęcie zupy parówkowej, którą mieli dostać na obiad żołnierze z pewnej jednostki logistycznej Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej wywołało burzę w internecie. Afera parówkowa zatacza coraz szersze kręgi. Zapytaliśmy byłego żołnierza, jak ocenia kontrowersyjne danie.
Afera parówkowa w wojsku
„Mój pies się lepiej odżywia", "Może smakiem się obroni, bo wygląda mocno źle". "Ta zupa wygląda jak bełt". Tak internauci komentowali zdjęcie słynnej już zupy parówkowej, które pojawiło się na facebookowym profilu Wyżywienie w Wojsku. Post rozszedł się po internecie w błyskawicznym tempie, a zasięgi najwyraźniej przerosły administratora, bo został usunięty. Zanim jednak zniknął z sieci, doprowadził do wybuchu „afery parówkowej”. O zupie napisały niemal wszystkie ogólnopolskie media.
Czy takie dania to norma w wojskowych stołówkach? O tym, jak jedzą żołnierze opowiadał niedawno Wirtualnej Polsce ppłk. Adam Nowosad, zastępca Komendanta Wojskowego Ośrodka Badawczo-Wdrożeniowego Służby Żywnościowej w Warszawie. To jednostka, która decyduje o tym, co może trafić na talerze żołnierzy oraz do racji żywnościowych.