Brutalne pobicie Łukasza Rafałki pozostaje jedną z najciemniejszych kart w historii wielkopolskiej policji. Prokuratura powiązała z nim kolejnych policjantów z Poznania. Udało się to dzięki rozbiciu zawodowej solidarności.
Łukasza Rafałkę zatrzymano przez pomyłkę w czerwcu 2012 roku. Antyterroryści katowali go w radiowozie i w komendzie: bili pięściami, kopali i 34 razy razili paralizatorem. Gdy mdlał, wycierali krew i polewali wodą. Mógł zginąć jak Igor Stachowiak z Wrocławia. Przeżył, bo jeden z policjantów zarządził w końcu przerwanie bicia.
Prokuratura znała do tej pory nazwiska pięciu antyterrorystów, którzy mieli uczestniczyć w torturach. Nazwiska kolejnych dwóch poznała, gdy zmowę milczenia przerwał ich dawny kolega z oddziału antyterrorystycznego. Stwierdził, że nie chce iść do więzienia za nie swoje winy.