Armia, rozczarowana rządami PiS, dała olbrzymi kredyt zaufania ministrowi Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi. Żołnierze od nowego kierownictwa resortu oczekują rozliczenia tych dowódców, którzy ręka w rękę z politykami PiS upolityczniali wojsko, łamali standardy i procedury, a w zamian za to błyskawicznie awansowali. Minęło przeszło sto dni rządu, a tych rozliczeń brak. W szeregach wojska rośnie za to frustracja i rozczarowanie. Minister obrony poprawił jednak relacje z prezydentem oraz z NATO. Zdjął też wojsku kaganiec i udrożnił kanały informacji.
Scenka pierwsza: Połowa stycznia tego roku. Miejsce: Ministerstwo Obrony Narodowej. Powód: konferencja prasowa.
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz przedstawia dziennikarzom skład zespołu do spraw oceny funkcjonowania tzw. podkomisji smoleńskiej. Po chwili wyprasza z sali obecnych wraz z nim oficerów. — Teraz z pewnością będą pytania polityczne, a my nie będziemy na waszym tle występować na konferencjach prasowych — mówi.
Kosiniak-Kamysz daje sygnał, że za jego rządów w resorcie armia i polityka zostają oddzielone grubą kreską. Ale czy na pewno jest tak, jak zapewnia?