Czy ktoś przypuszczał, że 12 lat po katastrofie smoleńskiej stanie się ona pałką do okładania Jarosława Kaczyńskiego? I to przez jego - teoretycznie - koalicjanta? Stawiam hipotezę, że Zbigniew Ziobro sięgnął po Smoleńsk, by upokorzyć Kaczyńskiego w sprawie, która jest największą tragedią jego życia.
Biegli, eksperci medycyny sądowej ze Szwajcarii, Portugalii, Danii, Francji oraz Polski w opinii dla prokuratury Zbigniewa Ziobro piszą wprost o braku dowodów na wybuch na ciałach ekshumowanych ofiar katastrofy smoleńskiej. Nie było wybuchu, nie było zamachu.
To wprost uderza w Jarosława Kaczyńskiego, który po lekturze tzw. raportu podkomisji smoleńskiej powtarza o zamachu Kremla na swojego brata Lecha Kaczyńskiego. Polski prezydent - i 95 osób - mieli zginąć w wyniku wybuchów na pokładzie samolotu, zanim spadł pod smoleńskim lotniskiem.