1 stycznia Polska rozpoczęła swoje przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. W zależności od opinii poszczególnych ekspertów – ta honorowa lub wiodąca pozycja w organizacji może pomóc nam pokazać własny punkt widzenia na otaczający nas świat. Mimo, że prezydencja (bo tak fachowo mówimy na tę funkcję) trwa tylko pół roku, to przez ten czas Polska będzie nadawać ton europejskiej wspólnocie i tylko od naszych władz zależy czy uda się okazję wykorzystać.
„Bezpieczeństwo, Europo”
Pierwsza połowa 2025 roku staje pod znakiem polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, jak wiemy – funkcję tą nasze władze przejęły po Węgrach, których przywódca Wiktor Orban jest dość mocno marginalizowany przez większość pozostałych liderów. Ta odmienność w traktowaniu Orbana, a dla przykładu Donalda Tuska dała się już odczuć na uroczystej „gali”, która odbyła się w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie. Jeśli chodzi o odmienność w traktowaniu mam na myśli to, że u nas taka gala w ogóle się odbyła, a także serdeczność z jaką liderzy Unii podeszli do Donalda Tuska. Kiedy w połowie 2024 roku Węgry obejmowały prezydencję, to europejscy liderzy nie byli skorzy do uczestnictwa w takim wydarzeniu, to też nie zostało ono zorganizowane.
Mniejsza o to, kto kogo lubi, a kogo nie. Wiadomo, że Wiktor Orban był wtedy na „cenzurowanym” po swojej wizycie u Władimira Putina i swoistej własnej krucjacie na rzecz pokoju w Europie. Zresztą, jeśli ktoś chce sobie przypomnieć ten czas i te wydarzenia to zapraszam do jednego z moich wcześniejszych artykułów napisanych mniej więcej w połowie 2024 roku. Hasło polskiej prezydencji brzmi „Bezpieczeństwo, Europo” - dość chwytliwe, oklepane, ale i zrozumiałe w dzisiejszych czasach. Tak się złożyło, że nawoływanie do zwiększenia bezpieczeństwa stało się tym co nasz kraj może zaoferować najbardziej (jednak mam nadzieję, że nie tylko to), ale do rzeczy – poniżej przedstawię założenia najbliższego półrocza, które dzięki polskiej prezydencji mają zagościć w europejskiej agendzie.