Według relacji białoruskich mediów 2 kwietnia tamtejsze służby graniczne zatrzymały na przejściu granicznym z Polską furgonetkę przewożącą pół tony materiałów wybuchowych. Prowokacja białoruskich służb, bo z tym zapewne mamy do czynienia, najprawdopodobniej jednak dopiero się zaczyna. Jej celem może być nawet zerwanie rozmów o rozejmie między Ukrainą a Rosją. W ramach swoich działań białoruskie służby podszywały się także pod autora tego tekstu, czyli Witolda Jurasza. Do sieci trafiło nagranie pokazujące tę prowokację. Zamieszczamy je poniżej.
Według zapewnień białoruskich mediów, materiały wybuchowe miały trafić do Rosji i w domyśle posłużyć do zorganizowania tam jakiegoś aktu sabotażu lub zamachu. Z podziękowaniami za wykrycie transportu i powstrzymanie zagrożenia do Aleksandra Łukaszenki miał zadzwonić osobiście Władimir Putin. Już sam ten fakt wskazuje na to, że historia zapewne będzie miała ciąg dalszy.
Teraz jednak białoruskie i rosyjskie media starają się sprawę rozdmuchiwać, oskarżając polskie służby graniczne o to, że te nie wykryły materiałów wybuchowych. Propaganda Putina i Łukaszenki niemal wprost sugeruje, że Polacy celowo przepuścili furgonetkę. Cała historia jest na razie spowita mgłą tajemnicy.