Czego by nie mówić o Mariuszu Błaszczaku, trzeba przyznać, że jest przewidywalnym politykiem. Bo nie wiedzieć czemu, ale właśnie takiego komentarza spodziewałem się po pośle PiS w sprawie 200 min zgubionych przez polskie wojsko. Tak, to poważna sprawa. Tyle że kierownictwo MON zareagowało od razu, kiedy skandal ujrzał światło dzienne. I były minister obrony doskonale o tym wie. On do działania nie był taki szybki, kiedy "zgubił" rosyjski pocisk.
Od razu jedno zastrzeżenie: nikt nikomu nie zabrania wyrażać swojego zdania. Mariusz Błaszczak, jak każdy obywatel demokratycznego kraju, ma do tego prawo. Jednak czasami mógłby – a przynajmniej wydaje się, że powinien – ugryźć się w język i pewne tematy po prostu przemilczeć. Bo za byłym szefem MON wciąż ciągnie się niezbyt przyjemny zapach tego, co w Wojsku Polskim działo się w czasie, kiedy to on stał na czele resortu obrony.
Ale poseł PiS wolał nakarmić swoich zwolenników i zamieścić w mediach społecznościowych komentarz do ostatniej skądinąd głośnej afery w wojsku. Przypomnijmy krótko: jak dowiedział się Onet, w lipcu żołnierze zgubili 200 min przeciwpancernych i przez prawie dwa tygodnie podróżowały one po Polsce w cywilnych składach towarowych PKP.