"Zwycięstwo i Zabor Biegły przed nim i za nim. Sława czynów tylu, Brzemienna imionami rycerzy, od Nilu Szła hucząc ku północy" – pisał o Napoleonie Bonapartem Adam Mickiewicz. Wieszcz nazywał cesarza Francuzów "bogiem wojny". I nie był jedynym, którego uwiodła napoleońska legenda. Od ponad 200 lat ambitnego Korsykanina przedstawia się jako wojennego geniusza. W oczach wielu jest godnym następcą Cezara i Aleksandra Wielkiego, bożyszczem swoich żołnierzy, prawdziwym herosem. Dla innych to heros z zakrwawionymi rękami.
Zdarzają się historycy, którzy podważają białą legendę Napoleona. Ponad dwie dekady temu burzliwą dyskusję wywołała książka Claude’a Ribbego, francuskiego historyka o karaibskich korzeniach. W emocjonalnym pamflecie zestawiał on cesarza Francuzów z Hitlerem.
Bardziej wyważoną, niż Ribbe, choć równie surową ocenę wydaje w swojej najnowszej książce "Największe kłamstwa w historii" historyk Frank Fabian. Tak przedstawia bilans rządów "geniusza wojny":
Ziemia, po której Napoleon przeszedł, stawała się czerwona od krwi (…) Ostrożnie szacując, ma on na sumieniu trzy miliony zabitych. W czasie swego panowania wygubił równo milion żołnierzy francuskich i około dwóch milionów żołnierzy przeciwnika (…) Ilu rannych i kalek ma na swoim koncie, można tylko spekulować. Pięć milionów? Sześć?