Stany Zjednoczone nie wycofują się ze swoich deklaracji. Mają plan wobec Grenlandii. W zdecydowanych słowach głos w jej kontekście zabrał wiceprezydent J.D. Vance. Stwierdził, że Dania "nie wykonuje swojej pracy i nie jest dobrym sojusznikiem".
Mówiąc o Grenlandii, 40-letni polityk powiedział, że jest ona problemem, który trzeba rozwiązać. — Jeśli oznacza to, że musimy bardziej terytorialnie zainteresować się Grenlandią, to właśnie zamierza zrobić prezydent Trump, ponieważ nie obchodzi go to, co krzyczą na nas Europejczycy. Obchodzi go stawianie interesów amerykańskich obywateli na pierwszym miejscu — zaznaczył Vance.
Słowa amerykańskiego polityka odbiły się dużym echem. "Jeśli trzeba będzie zająć terytorium (sąsiada), to zrobimy to dla swojego bezpieczeństwa, nie będziemy słuchać krzyków Europy... Nie to nie słowa rzecznika Kremla. To słowa wiceprezydenta USA o możliwym zajęciu Grenlandii. Czym się teraz różni Trump od Putina?" — komentuje publicysta Michał Szułdrzyński.