Już w poniedziałek Marsz Niepodległości w Warszawie. W poprzednich latach w jego trakcie wielokrotnie dochodziło do zamieszek, odpalania rac i innych niezgodnych z prawem zachowań. W związku z tym tradycyjnie manifestację narodowców zabezpieczać będzie kilka tysięcy policjantów. Tymczasem część funkcjonariuszy przebywa na zwolnieniach, w ramach akcji protestacyjnej. — Nie mam wątpliwości, że dla kilku związkowych pseudoliderów, podsycających nastroje, to sam protest jest celem — grzmi w rozmowie z Onetem Rafał Jankowski, szef NSZZ Policjantów.
Na 100 tys. osób został zgłoszony w stołecznym ratuszu tegoroczny Marsz Niepodległości, organizowany przez narodowców. W poniedziałek, 11 listopada, jego uczestnicy spotkają się o godz. 14 na rondzie Dmowskiego w Warszawie, skąd Al. Jerozolimskimi i mostem Poniatowskiego przejdą na błonia Stadionu Narodowego. Zgromadzenie ma się zakończyć o godz. 20.
Policyjna "Solidarność" ogłosiła "psią grypę"
Dla policjantów jest to impreza podwyższonego ryzyka. Poprzednie lata pokazały, że na Marszu Niepodległości pojawiają się również grupy chuliganów, którzy wywołują zadymy, atakują funkcjonariuszy zabezpieczających zgromadzenie, używają niedozwolonych środków pirotechnicznych, doprowadzając m.in. do podpaleń mieszkań czy samochodów i innych zniszczeń. Za każdym razem to wielka niewiadoma, jak zakończy się demonstracja narodowców.