Były pracownik EY, który cztery lata temu wytoczył doradczemu gigantowi proces o nadgodziny, wygrał w sądzie pierwszej instancji.
Sprawę M. opisywałam w lipcu 2017 roku: przez pięć lat pracował w dziale doradztwa transakcyjnego EY. Kiedy pogorszył się stan jego zdrowia, a lekarz zalecił odpoczynek, M. uzyskał od przełożonych zgodę na pracę przez kodeksowe 8 godzin dziennie. Wkrótce jednak dostał wypowiedzenie. To wtedy poradził się prawniczki, która uświadomiła mu, że zadaniowy czas pracy - w jakim pracował - nie oznacza, że nadgodziny są bezpłatne lub niczym nienormowane, lecz jedynie, że przepisowe 8 godzin dziennie można elastycznie kształtować.