Chińska marynarka wojenna boryka się z niezwykłym problemem. Liczba okrętów rośnie tak szybko, że zaczyna brakować nazw, które nadawane są według tradycyjnego klucza. Tak gwałtowny rozwój potęgi Chin w przyszłości może odbić się też na bezpieczeństwie Polski.
Nie jest to wymóg prawny, ale zwyczajowo niszczyciele, a więc duże okręty wojenne, otrzymują nazwy stolic prowincji. Kłopot w tym, że nowych jednostek jest tak dużo, że zaczyna brakować nazw. Najnowszy niszczyciel klasy 055 ma nazywać się Lhasa – to stolica autonomicznego regionu Tybetu.
Do służby mają trafić kolejne dwa okręty tego typu i dla jednego z nich zabraknie tradycyjnej nazwy. O ile nie będzie kłopotu z wykorzystaniem wolnej jeszcze nazwy miasta Nanning, to już Taipei, stolica Tajwanu, jest poważnym problemem politycznym.