Chińskie falowniki odpowiadają dziś za większość konwersji energii słonecznej w Europie. Jednak ich zdolności komunikacyjne i zdalnego sterowania budzą coraz więcej pytań, także o cyberbezpieczeństwo. Czy zależność od azjatyckich komponentów może stanowić realne zagrożenie dla stabilności europejskich sieci energetycznych? W obliczu rosnącego napięcia geopolitycznego i dominacji Chin w sektorze PV, temat zyskuje nowy wymiar.
Szpiegujące falowniki
Media głównego nurtu w Polsce podjęły temat, o którym pisaliśmy jako jedni z pierwszych w połowie maja tego roku. Sprawa dotyczy falowników, czyli inaczej konwerterów — niezbędnego elementu każdej instalacji fotowoltaicznej, który zamienia prąd stały (DC) na prąd zmienny (AC). W wyniku inspekcji infrastruktury krytycznej w USA służby ds. energii wykryły w chińskich falownikach niezadeklarowane moduły komunikacyjne. W ślad za Amerykanami również inni przedstawiciele NATO rozpoczęli przegląd pochodzących z Chin. Raporty, jeśli już powstały, nie są jawne. Przedstawiciele chińskiego rządu stanowczo zaprotestowali i oskarżyli o próbę deprecjonowania i zniechęcania do osiągnięć ich narodu.