Walki w Ukrainie mogą przekształcić się w wojnę asymetryczną, co postawiłoby siły rosyjskie w niekorzystnej sytuacji. To, co obserwujemy w Ukrainie od 24 lutego, można określić jako klasyczny konflikt o dużej intensywności, w którym — jak dotąd — nie użyto broni masowego rażenia.
Najprawdopodobniej prezydent Rosji Władimir Putin początkowo liczył na niemal natychmiastową kapitulację prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i postawienie na czele gabinetu prorosyjskiej marionetki. Pozwoliłoby to na kontrolowanie nowego rządu w Kijowie z Moskwy, przy niemal zupełnym zachowaniu pozorów. Nie jest pewne, czy w takich warunkach doszłoby do przeprowadzenia referendum niepodległościowego w Donbasie, tak jak to nielegalne odbyło się na Krymie. W takim przypadku być może nie byłoby takiej potrzeby.
Ten scenariusz jednak się nie ziścił. Rosjanie uwikłali się w ciężki konflikt, w trudnych warunkach pogodowych i terenowych, wobec społeczeństwa, które było w przeważającej mierze wrogo nastawione i zdeterminowane, by nie oddać ani centymetra ziemi. Osoby starsze, kobiety i dzieci masowo uciekły, zostali mężczyźni gotowi do walki. Większość z 44 mln obywateli Ukrainy jest w drodze. Co najmniej 5,4 mln wyjechało do innych krajów, a wiele osób przeniosło się do bezpieczniejszych terenów kraju. Inni pojechali na linię frontu.