Małpka stała się hitem. Cena przystępna, a siła rażenia większa niż piwo - czytamy w najnowszym "Przeglądzie".
Byłam sprzedawczynią alkoholi. Kilka miesięcy temu w ramach wcieleniówki sprzedawałam w sklepach monopolowych w Warszawie. Niedługo, raptem cztery dni po kilka godzin. Wtedy właśnie odkryłam, jak wielkim powodzeniem cieszą się małpki – wódki w butelkach po 100 ml. A od koleżanek ekspedientek dowiedziałam się, że najbardziej chodliwe są – w tym akurat czasie – cytrynówki. Najbardziej pożądane małpki były pod ręką, czyli pod ladą, żeby co chwilę nie biegać do półki. Bo o te miniobjętości prosił co drugi klient. Ze zdziwieniem zauważyłam, że często kupujący małpkę wracał i powtarzał zamówienie. Nie rozumiałam, dlaczego nie kupił od razu pół litra. Ale z czasem pojęłam. To taki nowy styl życia.
Moje spostrzeżenie potwierdziło wykonane w ubiegłym roku badanie firmy Synergion „Dokąd płynie mała wódka”. Według niego codziennie Polacy kupują 3 mln 100- i 200-mililitrowych buteleczek wódki, z czego 1 mln przed południem. Czyli – dla części – przed rozpoczęciem pracy lub w jej trakcie.