Jesteś Szwajcarem i skończyłeś 18 lat, jesteś wzywany przez wojsko. Nie ma dobrowolności. Musisz odbyć podstawową służbę, a potem przez co najmniej 9 lat jesteś rezerwistą, regularnie wzywanym na kilkutygodniowe ćwiczenia. Nie spełnisz obowiązku? Dodatkowy podatek.
Dobrowolności w szwajcarskim modelu więc nie ma, tak jak mogłaby sugerować wypowiedź premiera Donalda Tuska. W miniony piątek mówił on w Sejmie o konieczności wznowienia szkoleń wojskowych Polaków i jako przykładowe rozwiązanie wskazywał Szwajcarię. Stwierdził przy tym, że szkolenie w tym kraju jest dobrowolne i wsparte przez system zachęt, które czynią służbę atrakcyjną.
Obywatel żołnierzem
Tak naprawdę w Szwajcarii nie ma żadnej dobrowolności. Jest obowiązek, który obywatele wypełniają może nie z entuzjazmem, ale świadomością jego potrzeby. Kiedy w 2013 roku pod ogólnonarodowe referendum poddano wniosek o zniesienie obowiązkowego poboru, przepadł on przy 73 proc. głosów przeciw przy frekwencji wynoszącej 47 proc. Powszechna służba wojskowa jest czymś głęboko zakorzenionym w szwajcarskiej tradycji i myśleniu o państwie. Historycznie Szwajcarzy zawsze mieli jakąś formę armii milicyjnej.