Donald Trump i Władimir Putin rozmawiali na Alasce w sprawie przyszłości Ukrainy, ale tak jej jak i Europejczyków zabrakło przy stole. Spotkanie to w najbardziej brutalny sposób obnażyło ich bezsilność i brak wpływu na to, co dzieje się na świecie. Aby odwrócić tę sytuację i uratować choćby okrojoną Ukrainę, pozostało już tylko jedno — udzielić jej wiarygodnych gwarancji bezpieczeństwa. I, jak pokazało spotkanie na Alasce, na Amerykanów nie można już liczyć w tej kwestii.
Niezależnie od punktu widzenia jedno nie ulega wątpliwości — rozmowy prezydenta Stanów Zjednoczonych z jego rosyjskim odpowiednikiem bez udziału ukraińskiego przywódcy to czarny dzień dla Ukrainy i Europejczyków. W najbrutalniejszy sposób obnażyły one ich brak wpływu, słabość i ogólną bezsilność – ledwo ukryte za pustymi frazesami dyplomacji. Choć miały one dowodzić europejskiej determinacji, po bliższym przyjrzeniu się okazują się nic niewarte.
Co po śmiałych pięciopunktowych planach Europejczyków [dotyczących dozbrojenia] i stanowczych zapewnieniach, że agresorów nie można nagradzać terytoriami, skoro właśnie to się dzieje i najpewniej trzeba będzie uznać rabunek ziemi – bez względu na to, czy de facto, czy de iure? Co oznacza wymiana terytoriów, o której mówił Trump za Putinem, jeśli Kijów jest zmuszany do oddania części swoich ziem? Gdzie w tej sytuacji jest wymiana?