Około 10 tysięcy osób wzięło udział w antyrządowym proteście w Pradze. Manifestujący Czesi krytykowali gabinet Petra Fiali za nieskuteczną ich zdaniem walkę z inflacją, nadmierne wsparcie dla Ukrainy oraz zacieśnianie współpracy wojskowej z USA.
Tysiące Czechów zgromadziło się w sobotę w Pradze. Demonstranci żądali dymisji rządu w związku z wysokimi cenami energii i innych produktów, a także zaangażowaniem w pomoc Ukrainie. Protest zjednoczył siły skrajnie prawicowe i skrajnie lewicowe i był trzecim tego typu wiecem na Placu Wacława w Pradze w tym roku zorganizowanym przez partię PRO (Prawo, Szacunek, Fachowość), która nie jest reprezentowana w czeskim parlamencie - zwraca uwagę agencja Associated Press.
Czechy. Wielki protest w Pradze. "Nie chcemy premiera, który jest marionetką"
W przemówieniach wzywano do dymisji rządu i wystąpienia Czech z NATO. Szef ugrupowania populistycznego Jindrzich Rajchl obwiniał rząd "za wykonywanie poleceń Brukseli", krytykował także wsparcie kraju dla Ukrainy oraz jego bliskie związki ze Stanami Zjednoczonymi. "Nie chcemy premiera, który jest tylko marionetką w rękach Waszyngtonu i Kijowa" - mówił.