Polska już teraz powinna działać, aby po zakończeniu wojny w Ukrainie zatrzymać w kraju jak najwięcej pracowników ze Wschodu. W branżach takich jak choćby budownictwo rynek pracy nad Wisłą może stanąć przed ogromnym wyzwaniem. Tymczasem zapowiedź problemów mamy już teraz. — Coś się wydarzyło na przełomie tego roku, że sporo ludzi wyjechało — mówi jeden z ekspertów.
Według danych raportu Deloitte w 2023 r. imigranci z Ukrainy przyczynili się do wzrostu PKB Polski o 0,7-1,1 proc. Łączne dochody budżetu państwa wzrosły o 1,45 proc., co oznacza nawet 19,9 mld zł, przy jednoczesnych kosztach związanych z pomocą dla uchodźców na poziomie 5 mld zł. Jest to niezaprzeczalnie pozytywny wpływ na polską gospodarkę. Dodatkowo obywatele Ukrainy zapełniają lukę kadrową w wielu sektorach, które inaczej znalazłyby się w bardzo trudnym położeniu. Nic dziwnego, że wśród polskich przedsiębiorców rodzi się niepokój o nagłą utratę pracowników.
Jakub Bińkowski, członek zarządu i dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, tłumaczy, że w przypadku nagłego odpływu pracowników ze wschodu najbardziej mogą ucierpieć budowlanka, sektor hotelarski i gastronomiczny (HORECA), prostych prac fizycznych oraz rolnictwo. Są to sektory, dla których rola imigracji jest absolutnie kluczowa, aby zapewnić ciągłość działalności. Podkreśla jednak, że nie są to jedyne branże narażone na duże straty.