Uważam, że rzetelne wyjaśnienie należy się Franciszkowi Bartoszkowi, a szarpanej przez polityków stolicy nieco spokoju i możliwości pracy nad sprawami istotnymi dla miasta i jego mieszkańców pisze nasz czytelnik Sławomir Gołębiowski.
Autorowi komentarza „Dekomunizacja do namysłu” („Wyborcza” 9-10 marca) podoba się wstawienie w nazwie ulicy na Czerniakowie Stanisława Pyjasa na miejsce Franciszka Bartoszka. Byłoby dobrze, aby zwolennicy tej zamiany poznali życiorys obu tych postaci.
Bartoszek, przedwojenny komunista, kustosz Muzeum Narodowego w Warszawie, ratował we wrześniu 1939 r. wraz z prof. Stanisławem Lorencem skarby narodowe z płonącego Zamku Królewskiego. Potem do śmierci chronił z nim polskie zabytki muzealne przed Niemcami. Jest wymieniony na tablicy w holu Muzeum Narodowego, ale kto dziś z „elit” chodzi do muzeum?! Zginął jako dowódca oddziału Gwardii Ludowej podczas akcji na bank Społem będący pod zarządem niemieckim. Analogiczne akcje na majątki niemieckie urządzały i Bataliony Chłopskie, i Armia Krajowa, ale nikt ich za to nie potępia. Endecja miała tylko za złe marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu, jako terroryście i rozbójnikowi, akcję w Bezdanach.