Liczba szwedzkich żołnierzy wzrośnie po raz pierwszy od lat 70. - wynika z założeń specjalnego komitetu, o których pisze w piątek szwedzki dziennik "Dagens Nyheter". Przyczyną wzrostu nakładów na obronność jest przede wszystkim zagrożenie ze strony Rosji.
"Rozbrojenie wojska oraz obrony cywilnej było w Szwecji zbyt daleko idące. Ta historia jest godna ubolewania" - ocenił Bjoern von Sydow, przewodniczący komitetu ds. bezpieczeństwa i obrony, w którym zasiadają przedstawiciele rządu oraz ośmiu partii parlamentarnych.
Chodzi zwłaszcza o decyzje z 2004 roku, kiedy to na skutek szerokiego politycznego porozumienia zdecydowano o znacznych cięciach w wydatkach na obronność. Jak podkreśla "Dagens Nyheter", wynikały one z innej sytuacji w polityce bezpieczeństwa. "Szwecja i Finlandia były wówczas członkami UE od dziewięciu lat, a na wschodzie Estonia, Łotwa oraz Litwa weszły do UE i NATO sześć miesięcy wcześniej. Nastawienie Rosji wydawało się pokojowe oraz demokratyczne" - zauważa gazeta.
Szwedzki parlament w 2004 roku ocenił, że "atak zbrojny na Szwecję nie jest prawdopodobny", czego konsekwencją było m.in. wycofanie wojska z Gotlandii, bałtyckiej wyspy położonej strategicznie na południowym wschodzie kraju; od tej strony spodziewano się wcześniej ataku ze strony Rosji. Prawie całkowicie zrezygnowano z obrony cywilnej.