Gdyby doszło do starcia Sił Zbrojnych RP z krajem tak przygotowanym do wojny jak Azerbejdżan, to doszłoby do pogromu polskich żołnierzy. Co gorsza Azerowie osiągnęli takie zabójcze zdolności za o wiele mniejsze pieniądze i w krótszym czasie niż Polska realizuje programy: „Patriot”, „Abrams”, „F-35” czy „Miecznik”.
Minął rok od azersko-armeńskiego konfliktu w Górskim Karabachu, który trwał od 27 października do 10 listopada 2020 roku. Pomimo bardzo dobrze udokumentowanych działań obu stron szczególnie jeżeli chodzi o systemy bezzałogowe, w Polsce nie nastąpiła żadna rewolucyjna zmiana w podejściu do własnych sił zbrojnych: nie uruchomiono w trybie natychmiastowym odpowiednich prac badawczo – rozwojowych, nie dokonano odpowiednich zakupów w ramach pilnej potrzeby operacyjnej, ani też diametralnie nie zmieniono taktyki działania.
Przypomina to bardzo zachowanie strusia, który chowając głowę w piasek nie chce widzieć zbliżającego się zagrożenia i uważa się za bezpiecznego. Dowodem na to może być chociażby ogłoszony przez polski MON w lipcu 2021 roku plan zakupu 250 czołgów Abrams, które w starciu z krajem tak wyposażonym jak Azerbejdżan nie miałyby żadnych szans na przetrwanie.