Bo jest na Kremlu przyjmowane jako okazja, by wreszcie zrewanżować się "Angielce", która od wieków, jak mówią Rosjanie, im "paskudzi".
Trudno określić, kto pierwszy wypowiedział nieśmiertelną frazę: „angliczanka gadit” – „Angielka paskudzi”. Ponoć rzekł to generalissimus Aleksandr Suworow, kiedy w 1799 r. tłumaczył, że to intrygi Londynu zaprowadziły jego wojującą z Francuzami armię w pułapkę gór szwajcarskich. Może jednak zwrot jest starszy i urodził się, kiedy królowa Elżbieta I nie zechciała wyjść za cara Iwana Groźnego. A może „Angielkę” uznano w Rosji za szkodliwą później, kiedy armia królowej Wiktorii starła się z Rosjanami w wojnie krymskiej.
Albion podstępny
Obecnie, już od czasu sporu o wydanie zbiegłego z Rosji w 2001 r. oligarchy Borysa Bierezowskiego, o „Angielce” Rosjanin słyszy dużo. Telewizyjne gadające głowy w najlepszym czasie antenowym skrupulatnie wypominają wszystkie przypadki „paskudzenia”.