Rządzenie za pomocą dekretów nadzwyczajnych, zastraszanie mediów i sądownictwa, lojalność jako najwyższe przykazanie — prezydent USA Donald Trump systematycznie próbuje podważyć trójpodział władzy w amerykańskiej demokracji. Dla wielu są to oznaki, że przekształca on Amerykę w reżim autorytarny. Zdaniem Jonathana Raucha, eksperta z think tanku Brookings Institution, styl rządów Trumpa odpowiada temu, co niemiecki socjolog Max Weber opisał kiedyś jako "patrymonializm". Charakteryzuje się on tym, że państwo jest zarządzane tak, jakby było osobistą własnością lub rodzinnym biznesem przywódcy. Takie podejście do sprawowania władzy ma jednak piętę achillesową.
Nazwisko Kilmar Armando Abrego Garcia stało się niedawno symbolem. Symbolem okrucieństwa, pogardy dla prawa, a czasem także zwykłej niekompetencji, z jaką działa administracja Trumpa. Garcia przybył do USA nielegalnie z Salwadoru w wieku 16 lat, aby uniknąć rekrutacji przez gangi przestępcze w swoim kraju, a obecnie jest żonaty z Amerykanką. 12 marca został aresztowany przez władze imigracyjne, przewieziony do ośrodka zatrzymań w Teksasie, a następnie deportowany do Salwadoru.
Jest tam przetrzymywany w więzieniu o zaostrzonym rygorze dla terrorystów. Rząd USA początkowo oskarżył go o przynależność do gangu przestępczego MS-13, ale nigdy nie przedstawił na to żadnych dowodów w sądzie. Sędzia Sądu Okręgowego Maryland nakazał umożliwienie powrotu Garcii do Stanów Zjednoczonych i stwierdził, że jego deportacja "wstrząsa sumieniem" i była "całkowicie niezgodna z prawem". Administracja Trumpa przyznała, że wydalenie Garcii z kraju było "błędem administracyjnym", ale nadal odmawia sprowadzenia go z powrotem.