Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta — dawno to powiedzenie nie było tak prawdziwe, jak obecnie. W czasie, gdy Waszyngton i Pekin przerzucają się cłami i grożą sobie nowymi środkami odwetowymi, Europa — stojąca dotąd z boku — zaczyna wysuwać się na pierwszy plan. Malejąca wiarygodność do USA pod rządami Donalda Trumpa i ryzykowna działalność w Chinach XI Jinpinga sprawiają, że wielu inwestorów odwraca się od dolara i sięga po euro. Jeśli Bruksela dobrze rozegra swoje karty, może wyjść z tego konfliktu zwycięsko i osiągnąć korzyści, o których dotąd nawet nie myślała. — Mamy kogoś, kto strzela samobóje i jest to Trump – powiedział Francois Villeroy de Galhau, prezes Banku Francji.
Pod względem gospodarczym świat dzieli się na trzy odrębne bloki, które niedawno weszły ze sobą w rywalizację: Stany Zjednoczone, Chiny i Europę. Decyzja Trumpa o podjęciu wojny handlowej z resztą świata – ze szczególnym uwzględnieniem ich wroga nr 1, jakim jest Pekin – stwarza niepowtarzalną szansę dla Unii Europejskiej.
W końcu nie jest tajemnicą, że nawet będąc na ostatnim miejscu, wciąż możemy znaleźć się na prowadzeniu, jeśli dwaj gracze przed nami zaczną kopać pod sobą dołki.