Stany Zjednoczone nie mają religii narodowej, ale jest kilka rzeczy, które zdecydowana większość Amerykanów traktuje jak święte. Jeśli śmierć w walce jest uważana za ostateczny sakrament obywatelski, to cmentarz wojskowy Arlington jest narodową katedrą. Codziennie odbywa się tam kilkadziesiąt ceremonii, które przebiegają bez incydentów. Z wyjątkiem jednego dnia — tego, w którym na cmentarzu pojawił się Donald Trump. Echa tej wizyty wciąż głośno rezonują w USA — dla wielu osób incydent na cmentarzu to hańba, a co najmniej bezczelność. Jednocześnie cała sytuacja uwidacznia strategię charakterystyczną dla kampanii Trumpa. Media przypominają też, że kandydat na prezydenta USA, który wielokrotnie uniknął poboru do wojska, miał obrażać poległych weteranów.
Debata wokół niedawnej wizyty Donalda Trumpa na Cmentarzu Narodowym w Arlington była myląca dla wielu Amerykanów. O co chodzi z robieniem zdjęć na cmentarzu? Czy Trump nie miał prawa złożyć wizyty, zwłaszcza w towarzystwie rodziny kogoś tam pochowanego? W tym przypadku panuje zamieszanie nie tylko co do tego, co się stało, ale jakie normy zostały naruszone.